Są przypadki gdy gracz chce grać by the book a MG wprowadzić wymyślone przez siebie poprawki. Kompromisowo ustalają, że grają tylko z częścią zmienionych zasad. Ale gdy nie wprowadzają wszystkich zmian to mechanika się sypie i staje się bezużyteczna. W innych sytuacjach gracz lubi proste przygody o ratowaniu świata a MG chce poprowadzić w konwencji horroru. Albo on chce railroading a oni sandbox.
Innym przykładem może być fabularna konsekwencja. MG wymyślił oś fabuły dla kampanii. Wiele scen, przeciwników, BNów, zakręcone intrygi. A w połowie gracze stwierdzają, że chcą robić coś zupełnie innego. Np. gramy policjantami i po kilku przygodach drużyna stwierdza, że chcę potajemnie łamać prawo dla własnej korzyści. Cały pomysł na kampanie idzie w diabły. Czy gracze powinni szukać i podążać znakami MG "przygoda tędy"? Czy też mogą grać jak im się podoba a na barkach MG spoczywa wymyślanie dla nich przygód by się nie nudzili.
Czasami problem może dotyczyć spraw kardynalnych. Lecz równie często będą to elementy mniejszej wagi jak interpretacja jednej zasady bądź delikatna zmiana świata gry. Mimo wszystko dla kogoś może mieć to znaczenie.
Oczywiście można powiedzieć, że trzeba pójść na kompromis bo porozumienie rzecz święta. Przeważnie też da się w jakimś stopniu dogadać znajdując rozwiązanie zadowalające każdą ze stron. Aczkolwiek czasami jeśli każdy pójdzie na ustępstwa to tak na prawdę nikt nie będzie do końca zadowolony. I także w sporadycznych przypadkach sam kompromis może być gorszy niż każda z pierwotnych opcji.
Gdy nie da się pogodzić albo nie jest to możliwe to czyja wizja jest ważniejsza - prowadzącego czy gracza/graczy? Czy MG jest na usługach graczy? Prowadzę dla nich tak, by im się podobało. A może MG jako organizator (i ten co wkłada najwięcej wysiłku) bierze za wszystko odpowiedzialność i prowadzi jak uważa za stosowne. Prowadzę w określony sposób i nie zamierzam zmieniać. Nie chcesz, nie graj. Czy gracze są widownią uczestniczącą tylko w przedsięwzięciu? Czy jeśli nie płacą to nie mogą wymagać? Samotny MG sam sobie przecież nie poprowadzi.
W idealnej sytuacji grupa ma te same wizje. Nie wiem czy jest to częsty przypadek. W wypadku konfliktów częstą radą jest "wymień graczy / MG". Niestety jest to bez sensu. Bardzo ciężko zbudować nową drużynę nawet żyjąc w dużym mieście. Choćby stracony czas na szukanie i dopasowywanie się. Dodatkowo często nie chcesz zmieniać drużyny bo to dobrzy funfle od lat. Również bez sensu zmieniać drużyny co pół roku gdy tylko komuś zmieni się podejście i będzie chciał spróbować czegoś nowego.
Wizje zmieniają się w czasie i mimo rozwiązania jednej rozbieżności na horyzoncie czaić się będą następne. W trakcie lat wspólnego grania rozbieżności będą się zawsze pojawiać. Trzeba w grupie wypracować jakiś sposób postępowania.
Jednak wciąż jest to ciężki dylemat i nie znajduję jednoznacznych wytycznych. Pozostaję jedynie z intuicyjnych wyczuciem oraz zasadą: prowadź jakbyś sam chciał by ci prowadzono i graj jakbyś sam chciał by grali twoi gracze.
photo credit: Thomas Tolkien via photopin cc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz