Oj biedni my...
Jakie to jest badziewne zajęcie z tego erpegje mówię Wam.
Tworzymy sobie abstrakcyjne byty w postaci wyimaginowanych światów by
potem pod dyktando osoby z największym syndromem boga opisywać działania
pseudo siebie podczas serii irracjonalnych działań. Robimy tak
ponieważ... mamy źle w głowach i nikt nam tego jeszcze nie uświadomił
albo trwamy w zaprzeczeniu nie dopuszczając do siebie myśli że
zmarnowaliśmy już lata życia.
Oczywiście wszystko zaczyna się od gotowych pachnących farbą kreacji
wprost z półki sklepowej ale to jest dobre tylko na początku. Po
wywaleniu kasy wystarczającej na dobrą trylogię albo fajnie
skondensowany napój właściciel czuje się już wystarczająco kompetentny
by zacząć zmieniać i modyfikować świeży nabytek pod swoje widzimisię. Z
czasem rozbuchane ego podsuwa pomysł stworzenia własnego świata, własnej
mechaniki a najlepiej własnej gry by ją wydać by rzesze wszystkich
pozostałych zobaczyły jak to powinno wyglądać na prawdę. Zmęczenie
sprawi że porzuci wszystko i stwierdzi że nie ma czasu i tylko wierność
gotowcom daje radochę. Ale po czasie się znowu znudzi i będzie
przerabiał znów. I tak kilka razy w kółko w te i we wte. Szarpiąc się
niczym pies na łańcuchu nie zdając sobie sprawy czemu go coś ciśnie.
Czasami anomalie w zwyrodnieniu sprawią że będzie szukał złotych dzieł
sprzed 40 lat pisanych jeszcze na piaskowym papierze by poczuć znowu to
coś niczym stary nałogowiec.
Po minimalnym czasie uczestnictwa w tym zaklętym kręgu można podnieść
mieloną abstrakcję do potęgi i te wyimaginowane byty zacząć klasyfikować
i analizować. Tworzyć teorię, wyodrębniać klasy mechanik, szukać
głębszej filozofii czy też badać uczestników zabawy. Pokłócić się
później o to z nieznanymi osobami wpychając im jedyne słuszne prawdy,
dzieląc się spostrzeżeniami na podstawie marginalnych doświadczeń z
lokalnymi bandami szaleńców. Rozgłaszać następnie co jest dobre a co
lepsze wśród tych oderwanych od jakiejkolwiek rzeczywistości rzeczy. Być
pewnym swych racji i w pysze swej nauczać i głosić słowo objawione. W
pełni swego zadowolenia z dobrze wykonanej roboty oberwiesz z bluzgowego
komentarza i skończy się chojrakowanie.
Bo to niby sprawia tym ludziom frajdę i satysfakcję? Czy oni są za
przeproszeniem normalni? Powszechnie jest znanych wiele innych pomysłów
na spotkania towarzyskie jak knajpa, grill czy karciochy. Powiesz mi że
przy pokerze czy planszówce będą mniejsze emocje? Nie będzie
rywalizacji? Główkowania i optymalizacji? Czas spędzony na przygotowanie
przygód czy uczestnictwo to dziesiątki godzin podczas których można by
przeczytać kilka wartościowych książek albo obejrzeć filmy czy seriale
których nigdy nie brak. Skoro tak pociąga nas fabuła to czemu nie
zanurzać się w porządnych i uznanych obiektywnie kreacjach? Chodzi o
towarzystwo? Może wspólna ścianka albo wyjście w góry? Może pogadasz co
się ostatnio u znajomków zdarzyło czy też będziesz się podniecał nowym
magicznym mieczem byleby tylko zapomnieć o szarej rzeczywistości z
której chce się uciec. Bo przecież łatwiej włożyć wysiłek w odgrywanie i
rozwiązywanie wymyślonych konfliktów niż zając się własnym życiem i je
zmienić na lepsze. Rozwijać się może chcesz? To zużyj ten czas lepiej i
idź na kurs albo się czegoś naucz pożytecznego bo na razie przegrywasz o
dwie długości ze srajtaśmą.
Czemu wciąż tylu szalonych ludzi wpada w ten ślepy zaułek? Co trzeba
mieć w głowie by się przejmować czy emocjonować historiami
wyimaginowanych a czasami zupełnie odczłowieczonych ludków. Czy to jest
objaw zdrowia i ułożonego życia rodzinno-społecznego? Widać że z wiekiem
ludzie porzucają tą rozrywkę skupiając się na bardziej produktywnych
zajęciach. Więc może jest to tylko chwilowa wada okresu młodzieńczego
ograniczona szczęśliwie do niedużej części populacji? I złożymy nadzieję
że ta ułomność nie będzie znacząco wpływała na resztę życia.
Zachęcać znajomych? Rozpowszechniać? Nie żartuj i wybij młotkiem z głowy
takie pomysły. Chciałbyś z premedytacją ludzi wypaczać i sprowadzać na
złą drogę? Ogarnij się! Lepiej się poczujesz jeśli nie będziesz sam w
tym tkwił? Raczej skombinuj jakąś charytatywną fundację który wymyśli
odpowiednie 12 kroków by wyjść z tego bagna.
Jest nadzieja że to niszowe i bezproduktywne hobby będzie wymierało i
ustąpi przed normalnymi rozrywkami. Nie jest za późno by się opamiętać,
zreflektować i wycofać wczas oszczędzając złote lata swego życia. By dać
z siebie więcej światu oraz bliskim. Nie trwajmy w tym ślepo!
Oj biedni my wszyscy...
photo credit: porschelinn via photo pin cc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz