Dla mnie takie dywagacje są interesującym wyzwaniem i zabawą samą w sobie. Zagadką, czy coś takiego mogłoby rzeczywiście istnieć i jak to miałoby działać. Poszukiwaniem przyczyn i zastanawianie się nad skutkami różnych procesów zarówno społecznych jak i fizycznych.
Szczęśliwie dziś mniej śmiechów chichów bo wreszcie coś bardziej przydatnego dla naszych potencjalnych bohaterów w postaci początku przeglądu przez krainy Sol.
Dla lepszego wyobrażenia pomyślmy o wielkim rozłożystym drzewie z gęsto rozgałęziającymi się konarami oraz pokręcony grubym pniu i wszystko to wpisanym w koło. Okrąg to granica lądolodu wytopiona przez przyjazną gwiazdę opisaną w ostatnim odcinku. Gałęzie stykają się z okręgiem i są rzekami. Wąskie strumyczki zasilane topionym lodem łączą się wkrótce w coraz to większe rzeki aż te łączą się w pień - morze. Wszystko wokół gałęzi (czyli jego listki) to olbrzymi bujny, tętniący życiem las lub dżungla przy cieplejszym terenie bardziej na południu. Na środku morza jest już pustynny gorąc i promieniowanie wręcz sterylizujące organizmy a na pewno przyprawiające je o ból głowy. Gromadząca się w morzu woda ma się dobrze puki w okolicach korzeni nie napotka na powrót na klimat biegunowy i w końcu zamarza w okolicach korzeni. Każdy może znaleźć własne zdjęcie czy rysunek drzewa i voilà oto prywatna unikatowa mapa krainy Sol! Mamy tu do czynienia przede wszystkim z potężnym i najbardziej zaludnionym dorzeczem i właśnie ono było pierwotnym pomysłem na krainę (hej, może zagramy w tym tygodniu w Dorzecze RPG?).
Trudno jest wybrać punkt startu przeglądu krain ponieważ są one zamknięte w cyklu więc w każdym miejscu będzie coś wynikało z poprzedniego kroku. Zacznę może od umownej północy czyli korony drzewa wraz z quasi narodzinami nowego obszaru wydostającego się spod lodu.
Każdego roku pojawia się dziewiczy pas ziemi głęboki na kilkadziesiąt kilometrów (parametr do ustawienia według własnych upodobań). Z lądolodu (powiedzmy 50-100m wysokości) wyłaniają się różne rodzaje terenu: równinne, pagórkowate a także czasami górskie łańcuchu. Spływają z nich strumyczki niosąc materiał skalny i żłobiąc glebę na swojej drodze. Teren poniżej jest zimny, w stylu tundry, gdzieniegdzie zaczynają porastać krzaki czy mchy. Spora ilość wody i słabo związana gleba obfitować pewno będzie w różne bagna i trzęsawiska. Ale gdy tylko zrobi się trochę cieplej to na tym bardzo żyznym terenie bujna roślinność rozkwitnie.
Mimo niegościnności może tu się kręcić wyjątkowo sporo podróżników. Będą oni chcieli znaleźć i przejąć dla siebie bądź swojego plemienia/państwa różne rzeczy: złoża, ziemię, strategiczne miejsca dobre do fortyfikacji, ruiny. Zaraz, jakie ruiny? No więc to są pozostałości z poprzedniego cyklu gdy te budowle były ostatnio widziane w trakcie zamarzania w korzeniach umownego drzewa - na dalekim południu kilka set lub tysięcy lat temu. Przewędrowały sobie pod lodem po zamarzniętej stronie planety i teraz pojawiają się na powrót.
Z RPGowego punktu widzenia można tu wmontować dowolne podziemia, dziwne budowle, stare cywilizacje, potwory, artefakty, anomalie i inne cuda wianki.
Postacie (np. graczy) mogą tu wędrować niczym Stalkerzy w poszukiwaniu dziwów, które potem
będzie można z zyskiem sprzedać. Choć nawet kilkaset kilo żelaza jest bardzo wartościowe nie wspominając o kosztownościach a co dopiero starożytnej wiedzy bądź wynalazkach. Tymi ostatnimi będą na pewno zainteresowani możni, naukowcy, magowie, plemiona i państwa chcący zwiększyć swoją potęgę i pokonać przeciwników. Także w miarę nienaruszone budowle są na wagę złota bo za kilkanaście lat przewędrują sobie w cieplejsze rejony. Więc zapobiegliwie wcześniej zajęte mogą stać się łatwym miejscem startu nowej siedziby dla istniejącej lub dopiero tworzonej społeczności.
Północne rubieże są miejscem, w które mogą się udać wszelkie grupy mieszkańców uciekające przed kimś lub czymś np. buntownicy, pokonani w bitwie, uchodźcy, wygnana szlachta. Tu może być miejsce ich odrodzenia i nowego startu. Mogą tu założyć nowe kolebki plemion i zacząć wszystko od początku. Dla starych państw, bogatych plemion i potężnych hegemonii to obszar inwestycyjny w przyszłość, walki o wpływy i o tereny, które będą potrzebne za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Szczególnie gdy ich siedziby zacznie poniewierać słońce i trzeba będzie się przenieść na bardziej gościnne tereny. (Oczywiście można wtedy też po prostu szybko kogoś podbić i zająć mu teren co z pewnością wielu tak robi.)
Daleka północ jest przy tym na pewno bardzo niebezpieczna bo nie wiadomo co w tym lodzie siedziało i się akurat obudziło. Więc można się spodziewać bez liku dziwnych stworów, istot, chorób, pasożytów, roślin, zwierząt, które mogą być zarówno cenne jak i śmiertelnie groźne bo niewykluczone, że dodatkowo zmutowane.
Dodatkowo istnieje, nikłe ale zawsze jakieś, prawdopodobieństwo, że cywilizacja, która dawno dawno temu zamarzała na dalekim południu była wystarczająco potężna by przetrwać ten czas pod lodem. Na pewno musieliby mieć odpowiednią technikę i źródła energii. Pytanie co się przez ten czas z nimi stało, czy zmutowali, zdegenerowali się, zostali kanibalami, oszaleli? Czy przetrwało ich wielu czy może tylko jeden, najsilniejszy? Jakie teraz będą mieli plany? Tak długi czas w zamknięciu z pewnością odciśnie na tych istotach olbrzymie piętno. Jeśli kiedyś nawet byli ludźmi to może teraz stali się inną rasą?
Może przyjść do głowy ciekawe pytanie: skoro to na północy było kiedyś południem to czemu tu jest wyżej tak, że woda spływa ciągle na południe do morza. Generalnie na planecie jak Ziemia działają różne procesy geologiczne. W uproszczeniu, te endogeniczne starają się często wypiętrzać powierzchnię a te egzogeniczne jak erozja starają się powierzchnię wyrównać. Wartkie rzeki jak i wiele innych czynników wyrównują teren. Szczególnie na takim Sol gdy są to gleby będące kiedyś pustynią bądź dnem morskim albo przemielonymi przez lądolód skałami. Więc wszystko jest podatne na erozje. Dodatkowo można wziąć pod uwagę izostazje powodującą obniżanie się skorupy planety pod obciążeniem lądolodu lub akwenów wodnych. Znowu uwolnione od ich ciężaru obszary podnoszą się. Tak czy siak przydałoby się by po mrocznej i zimnej stronie Sol działały siły tworzące i wypiętrzające w górę skały. Nie może to być jak na Ziemi tektonika płyt bo procesy te muszą działać ciągle, w całym cyklu, na każdym obszarze planety jaka się tam pojawi. Radę mogłyby dać może wulkany oraz zawezwanie do pierwszych skrzypiec siły pływowe wzmocnione rezonansem grawitacyjnym fruwających dookoła księżyców i planet. Dzięki temu przy sporadycznych ale powtarzających się koniunkcjach na ciemnej stronie Sola powierzchnia może być w miarę dowolnie przeformowywania i wypiętrzana. Co na marginesie zmniejsza szansę na przetrwanie siedzib wpadających w lądolód na południu (korzeniach drzewa). Ale za to może im tam być trochę cieplej i może będą mieli trochę oświetlenia gratis.
Skrótowo:
- Czy istniałby zorganizowany handel nieruchomościami? Możny/mag organizuje kompanię najemników. Ci zajmują dobrze zachowane ruiny zamku. Inwestuje i płaci najemnikom przez 20 lat by pilnowali terenu. W końcu odpowiednio bogaty arystokrata przychodzi i kupuje parcele i już może się wprowadzać bądź przeprowadzać swoich poddanych z mniej do bardziej gościnnego miejsca.
- Ten cały wieczny mrok, choć już nie do końca taki wieczny, może także być zamieszkany. Taki wielki obszar niezamieszkałego terenu aż się prosi by stać się niszą dla gatunków zdolnych egzystować w takich warunkach. A może nawet wyewoluuje coś inteligentnego albo przyleci z kosmosu?
- Teren wiecznego mroku może być też miejscem podróży. Pewnie odpowiednio przygotowanej. Ale może potężna siedziba będzie w stanie aktywnie utrzymywać kontakt z częścią ogrzewaną. Oferować mogą tajemną wiedzę niczym mnisi na szczycie niedostępnej góry.
W następnym odcinku: sielanka pośród lasów czyli krwawe gody do kwadratu.
ps. Witam nowego obserwującego Enca prowadzącego blog 3k10.
photo credit: wiki Oak in Fog North Baddesley Oak Tree via photopin (license)
Witam, witam. Świetne te wpisy o Sol :)
OdpowiedzUsuńRad jestem, że się spodobało :)
Usuń