Dzieje się tak na skutek wolno ale nieubłaganie wędrujących stref klimatycznych. Przesuwają się one każdego roku o połać ziemi. Rok rocznie najstarsze tereny pokrywa lądolód. Równocześnie z innej strony z lądolodu wytapiane są dzięki ciepłu słonecznemu nowe obszary. Często niebezpieczne bo ujawniające zapomniane relikty przeszłości, pozostałości upadłych cywilizacji sprzed wieków. Strach tylko pomyśleć jakie istoty mogą się przy okazji obudzić ze zbyt długiego snu. Pewnie przez ten czas zgłodniały, oszalały i ogólnie nie są zbyt przyjaźnie nastawione (choć też może wręcz przeciwnie).
W takim świecie ludy, plemiona, państwa muszą się nieustannie dostosowywać i adaptować do zmieniającego się środowiska i układu sił politycznych. Nierzadko zmuszane są porzucać siedziby by zdobywać czy zasiedlać nowe tereny. Bo każde zajęte wcześniej terytorium staje się po czasie mniej i mniej gościnne. Mrowie plemion powstaje każdego roku by zaraz upaść lub zostać podbitym. Niewiele najlepiej dowodzonych bądź mających po prostu dużo szczęścia ma czas by się rozwinąć, urosnąć w siłę. Może po paru pokoleniach niektórym uda stać się lokalną hegemonią wspinając się po plecach słabszych. Nikomu się nie przelewa więc co chwila wybuchają wojny o złoża, żyzne tereny bądź też wszelkie strategiczne umocnienia. Zawsze to łatwiej zdobyć i wejść na gotowe niż samemu żmudnie budować latami. Zagryź pierwszy albo sam zostaniesz pożarty.
Jeśli przestaniesz nadążać za zmianami to zostaniesz zadeptany przez innych, którzy cię wciąż doganiają i tylko czekają na potknięcie. Nie ma zbyt wiele czasu by złapać oddech, solidnie się przygotować i zgromadzić siły. Czas biegnie nieubłaganie i często bywa najcenniejszym zasobem. W ciągu jednego pokolenia występuje zbyt wiele zmian. Podróżnik wracający po roku w znane miejsce może już go nie poznać bo będzie zmienione nie do poznania. Najbogatsze miasta w kilka pokoleń mogą obrócić się w ruinę gdy słońce zacznie zbyt mocno świecić. Nie da się zbudować niezdobytej twierdzy by później tysiąc lat siedzieć bezpiecznie w jej murach (choć niektórzy wciąż próbują). Wszystko bulgoce i miesza się jak w nieustannie podgrzewanym tyglu. Uważaj z kim się bratasz by się nie sparzyć. Bo często inteligentny humanoid inteligentnemu humanoidowi człowiekiem. Choć niektórym udaje się zawrzeć udane sojusze przekształcające się w imperia. Potężne do pewnego czasu aż po słonecznym upale przyjdzie mroźny lądolód o zimnym spojrzeniu (bo winter przecież is always coming).
Skrótowo:
- Nieustanna wymiana kultur może się skojarzyć z grą Smallworld (choć nie było to inspiracją).
- Choć świat jest obmyślany z lekkim przymrużeniem oka. Może nie aż tak karykaturalnie jak Świat Dysku ale bliżej tym klimatom niż mrrrokowi.
- Niektóre cywilizacje przykryte po wiekach lądolodem mogą na powrót pojawić się po pełnym cyklu. Pytanie czy przeżyją izolację i kim po wiekach staną się mieszkańcy?
- W takim świecie inteligentne rasy humanoidale mogą różnić się od siebie sposobem adaptacji do zmiennego środowiska lub też filozofią podejścia do takich warunków życia. A nie tylko kto robi lepiej toporem albo łukiem.
- Słońce jednocześnie daje i zabiera więc niewątpliwie jest przez wielu mieszkańców otaczane bogobojną czcią.
- Sol z łaciny oznacza po prostu słońce. Jest to nazwa robocza bo nie wymyśliłem czegoś bardziej wymyślnego (propozycje zawsze mile widziane).
- Pierwszorzędnym pomysłem było wymyślenie odmiennych warunków geograficzno-klimatycznych by było to dalszą inspiracją i móc się później zastanawiać jak to może wpłynąć na istnienie społeczeństw, życie mieszkańców i wszytko.
W następnym odcinku: jak to jest astronomicznie możliwe? (bo jest!)
photo credit: venus-transit-2 via photopin (license)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz