poniedziałek, 5 stycznia 2015

Do we need own market?

We don't, I think. As RPG gamers we need just games. The market is necessary for publishers and authors to make money. A side effect of the market are games. Do they really need to be created in Polish? Do we have to be slaves of translations?

Back in time there were people socially excluded - those who couldn't read and write. About decade ago people without internet connection were considered as excluded too. Today people who couldn't read English on basic level are in my opinion excluded from the culture. Modern illiterates. Limitation to own language hurts and reduce possibilities a lot. Think about all those books, films, tv shows, games which you could never taste because of a language barrier.

Those thoughts came to me while I was keeping an eye on recently news about a crowdfunding campaign for translating 4th edition of Earthdawn. wspieram.to vs. Wspierać czy nie? + Piastun mówi nie!

Publishers are making games for profit. Any their glorification about creating market, make RPG more popular or anything which sounds noble are just marketing catch for unwise believers. We have economy freedom so they can create product and advertise it almost anyhow they want. But that's the product only and customers can treat it just like that without devotional worship. Publishers want the opposite - to use feelings against you, like nostalgy (nMiM, Secret Service). To be part of market (as customers) we should demand a quality, punctuality and delivering us exactly what we need/want. Not taking everything what companies want to deliver us graciously. Should publishers respect us if we do not respect ourselves?

There are plenty of games in English. With online shops they are reachable easily. Why do we have to wait for translation? We can just buy it at the source, right after publication and often in convenient PDF file or in other electronic/mobile formats. Instead of funding somebody's dreams and throwing away our money into Polish market we could get decent product in the original. Polish market is like swamp and it would require enormous pile of money to transform it to fertile soil. Much more than any of us could spend to charity ever. Why do we want to recreate our little market instead of joining to the biggest market - the worldwide one.

Translations can hurt customers too. There were several issues when some companies announced termination of given lines. That always creates a lot of rage. Or dozens of lost ones who want to continue given license (Galakta, BSG, Ratujmy WFRP2pl). On board games forum I found many issues when people complain that they have to wait for translations or extensions. In addition they have concerns whether all extensions will be published or how to mix PL and EN versions. Why bother?

If somebody want to play a good game and what it stops is lack of English then learning language should be the first reasonable thing to do. We waste so much time for RPG. If part of the time we use for improving our communication skills it will be the first time I will think that RPG could do something really good in life.

Beside accessing products from much bigger market. We are fandom/fundom participants. Our little, clumsy but own. Exclusively for k100 celebrities + k100 visitors. Wouldn't it be better to join to English forums and even more important to start writing blogs and portals in English? To exchange thoughts with hundred times more people at least. Isn't it worth?

What is the strategy of the best board games company in Poland - Portal? They are selling games and license in big markets like USA and Asia. Ignacy can love Polish fans but how much games he can sell here? Real money are in multinational publishing. Did you hear about his sold out of games on Essen or Gencon? Worldwide there are real awards, contracts and recognition. RPG authors should go the same path and learn from the best. De Profundis, Wolsung, Bandits & Battlecruisers, attempt with Infusion (and else) - who will be the next?

All we need are just basics and a little boldness. Proficiency and fluency will come with time and practice. All we need is to try and begin.

photo credit: Silver*Rose via photopin cc

14 komentarzy:

  1. By the way zią, it spells E A R T H D A W N :P

    OdpowiedzUsuń
  2. W notce ktoś zapomniał o przecinkach (używa ich tylko przy wymienianiu! zdania złożone po prostu napisane ciągiem), przedimki są gdy o nich pamięta, dużo powtórzeń (a to wg Cambridge duży błąd- wskazuje na ograniczenie językowe) etc.
    Za taki tekst na egzaminie z poziomu B2 dostałby coś koło C (nasze 3). Co oznacza, że dla anglojęzycznego odbiorcy mocno się odcina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że to był "ktoś" a nie ja :-) Aczkolwiek ja po polsku piszę równie niechlujnie więc dużej różnicy nie widać. Ale dziękuję za poświęcony czas na szukanie błędów, zawsze to lekcja angielskiego gratis. (przepraszam, że drugie zdanie pod rząd zacząłem od tej samej litery)

      Co oceny poprawności językowej. Właśnie z mojego doświadczenia poprawność językowa tłoczona przez polskie szkolnictwo/kursy językowe/certyfikaty Cambridge (poznałem wszystko) dają nie do końca przydatne umiejętności. Podstawy jakieś tam są lecz moim zdaniem źle ukierunkowane. Po całym pakiecie edukacyjnym może i używa się poprawnie gramatycznych sformułowań lecz dla obcokrajowca brzmi to sztucznie. Mimo posiadanego świstka z logo Cambridge dość znaczący postęp można uzyskać dopiero przez np. oglądanie seriali w oryginale albo dłuższy wyjazd do innego kraju. Tak by poznać zwroty codzienne zamiast tych teoretycznych. Sami Amerykanie mówią dość niechlujnie używając trzech czasów na krzyż i kilkunastu standardowych sformułowań. Więc bariera komunikacyjna jest niespodziewanie niska.

      Temu twierdzę, że dość szybko można złapać wprawę wystarczającą spokojnie by zrozumieć obcojęzyczne teksty jak podręczniki RPG czy też przekazać proste przemyślenia o czymś w RPG. W komunikowaniu się w obcym języku największym problemem jest właśnie strach, że o jeju, powiem coś wbrew regułom albo źle i się będą śmiali. A mimo mniejszych i większych błędów rozmówca zrozumie. Jak masz coś mądrego do powiedzenia to się najwyżej dopyta. Pierwsze co trzeba zrobić to zacząć i przełamać lęk.

      Usuń
    2. Śmiem twierdzić, że prościej zrozumieć angielskie podręczniki RPG graczowi polskiemu od zawsze.
      Ktoś na B.
      7 fakultetów z Ponglisza Kambridź, Olomunec i Ostrava.
      Angielski nadal wery simple.

      Usuń
    3. @anonimowy: szczyt szczytów niekostruktywnej krytyki, w dodatku niefektywny - wystarczyło napisać, że tekst ssie.

      @Bohomaza: fajnie, że napisałes po angielsku. Dziękuję. Nie wszędzie się zgadam, ale to moja sprawa.

      Neurocide

      Usuń
    4. Anonimowy hejter napisal tylko ze jest anonimowym hejterem bufonem.
      Bardzo wazny wykrzyknik, niewatpliwie prawidlowo uzyty przez mistrza, nie tylko interpunkcji ale i riposty.
      Ktos z takim tekstem od rzeczowej i kulturalnej dyskusji mocno sie odcina.
      @bohomaz: dobrze ze nie dales sie sprowokowac.

      Usuń
  3. Polska język też rozumieć podstawowa pozioma używać na podstawa komunikacja ;)

    Do podstawowej komunikacji owszem, nie trzeba zbyt wiele, zresztą i po polsku ludzie przecież rozmawiają niechlujnie. Ale rozmowa jedno, a tekst co innego. Czytać tekst z mnóstwem błędów to już żadna przyjemność, zwłaszcza jeśli są to teksty dłuższe niż kilka akapitów, nie mówiąc już o książkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem. Ale zależnie od umiejętności można napisać k6 zdań na forum, k100 zdań na blogu czy w końcu dopiero pisać książkę czy grę. Myślę, że większość osób byłoby stać na "niepełnosprawny" tekst na blogu o "niszowym i umierającym" hobby :-)

      Usuń
  4. Z kronikarskiego obowiązku, dyskusje w temacie można znaleźć tutaj:
    https://plus.google.com/u/0/103293521526556382721/posts/j8XFn6mxhc1

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest taka zbrodnia zarabiać na własnej pracy? Zresztą gdyby na RPG dało się zarobić, to Mag, ISA i Portal nie zmieniłoby branży. Obecnie rynek to bagno ale 10 lat temu było inaczej. Obecnie widać ruch. Wolę więc kupić polski, tańszy podręcznik. Do początkujących łatwiej dotrzeć z polskim tłumaczeniem. Przesadziłeś z tym argumentem o emigracji na zachodnie fora. Zgadzam się natomiast w sprawie wydawania polskich gier na zachodzie, przypominam, że frpg też tak robi. No i fajni przesądzają z tą legendarnością i kultowością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest zbrodnia zarabiać na własnej pracy. Dla mnie to jedyne normalne i uczciwe podejście do sprawy o ile jasno postawimy sprawę. Gorzej jeśli próbuje się to przykryć pod płaszczykiem jakiejś idei. Niezależnie o jakim hobby byśmy rozmawiali to tylko produkt, firma, biznes. Ale jako konsumenci mamy swoje prawa, które próbuje się umniejszyć dla "lepszej sprawy" lub "bo to tylko fanowskie". Płacisz - wymagasz. Nie ma popytu - nie płacz wydawco, że zbankrutowałeś albo że się nie opłaca.

      O emigracji. Zauważyłem, że przez ostatni rok spada ilość "publikacji ergegowych" w języku polskim (blogi, fora, portale, komentarze i dyskusje). Albo nie ma o czym gadać albo nie ma z kim. Zarówno jako twórca jak i odbiorca treści raczej będziesz w lepszej sytuacji w większym gronie osób. A największe możliwe grono znajdziesz chyba tylko w angielsko języcznej części internetu.

      Usuń
  6. I co z tego. Przypadkiem wygrałem w konkursie angielską podstawkę do Wolsunga, jak zobaczyłem durnowate szkolne błędy popełnione przez tłumacza, który najwyraźniej nie konsultował się z autorami, to się za łeb złapałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo działa w drugą stronę, nasze tłumaczenia wcale nie są wolne od wad i praktycznie każdy RPG wydany w PL na przestrzeni ostatnich 20 lat miał mniejsze i większe wpadki...

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...